10 - 12 - 2024
Fot. P. Łuczak, Agrokonsument.pl

Pasja do pracy daje wieczną młodość: Stanisław Koziorzemski, PHU Perkoz

Ze Stanisławem Koziorzemskim, twórcą PHU Perkoz sp. z o.o. z Brodnicy, dealera New Holland, rozmawiamy o zamiłowaniu do ciężkiej pracy, hodowli bydła mięsnego i rolnictwa. Czytaj w Agrokonsument.pl

 

 

Pana przedsiębiorstwo perkoz sp. z o.o. to wiodący dealer New Holland. Prowadzi też Pan gospodarstwo rolne, ma sporą produkcję zbóż przechowywaną w silosach Riela Polska. Jak to się stało, że został Pan rolnikiem?

 

Stanisław Koziorzemski: Moje korzenie pochodzą z gospodarstwa. Niedużego, to było dziewięć hektarów z pełną produkcją zwierzęcą. Pracowaliśmy ciężko, a efekty były, jakie były. To lata sześćdziesiąte ub. wieku. Podjąłem także pracę w POM-ie, później było wojsko. Potem wróciłem do POM-u. Gdy nadeszła transformacja w 1989 r., zostałem pracownikiem firmy Pertron z Gdyni. Zaczął się import z Zachodu, pierwsze sprzedaże kombajnów Laberda i ciągników o dużej mocy – Fiatagri. W moim rejonie wypracowałem sobie, oczywiście za zgodą właściciela, swój punkt sprzedaży w Brodnicy. Miałem własną inwencję, że wiedziałem, w jakim kierunku pójść. W tamtych latach udało się sprzedać znaczne ilości maszyn, 23 kombajny i 59 ciągników.

W połowie lat 90. przyszło spore załamanie gospodarcze. Padły PGR-y, był całkowity zastój w sprzedaży. A moją ambicją było to, aby nie być u kogoś na garnuszku. Wpadłem na pomysł, aby oprócz remontów maszyn rolniczych, naprawiać urządzenia związane z paliwami. Prawie rok mi zeszło, załatwiając pozwolenia i współpracę z Centralą Produktów Oktanowych w Nowej Wsi koło Bydgoszczy. To była największa hurtownia przerobu paliwa i dystrybucji w Polsce – po rafinerii w Płocku. Jako autoryzowany serwis mogłem zająć się serwisem urządzeń technicznych w postaci dystrybutorów, przepływomierzy itp. Pojawiły się spore obroty, prawie w milionach. W 1998 roku macierzysta firma Pertron została zlikwidowana, a ja zostałem w Brodnicy. Mój oddział był w dobrej kondycji finansowej, mogłem się usamodzielnić.

 

Jarosław Studziński: postawiłem na najgrubszy ocynk na rynku od Riela Polska

 

Dlaczego Perkoz? Skąd wzięła się nazwa Pana firmy? Dlaczego kojarzy się z ptakiem wodnym?

 

Stanisław Koziorzemski: Gdy tworzyłem niezależną firmę, zastanawiałem się, jak ją nazwać. Więc wziąłem „per” z macierzystego Pertronu i resztę od mojego nazwiska. Tak powstał Perkoz. Nazwa wcale nie pochodzi od sympatycznego ptaszka! (Od red.: w tym miejscu Pan Stanisław wybucha serdecznym śmiechem).

W ogóle w tamtych czasach – jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych – sprzedawało się na telefon. I to bez sieci dealerskiej. Rocznie szło po siedem – dwanaście jednostek kombajnów. Miałem więc duże doświadczenie w sprzedaży Fiatagri, późniejszego New Holland. Potem ta marka wykupiła polską fabrykę kombajnów Bizon w Płocku.

Jak Włosi tworzyli sieć dealerską, to byłem już na tyle znany, że zaproponowano mi współpracę. Podpisałem kontrakty na 20-30 kombajnów. Najwięcej maszyn sprzedawałem dawnym Szczecińskiem, a teraz Zachodniopomorskiem. W tym – ministrowi Arturowi Balazsowi z wyspy Wolin. Z biegiem czasu fabryka dawała coraz to nowe wymogi. Pojawiła się rejonizacja. My z racji siedziby dostaliśmy część Kujawsko-Pomorskiego, Warmińsko-Mazurskiego i tak się rozwijaliśmy.

 

Pierwszą ofiarą zmian klimatycznych jest rolnictwo. Kredyty węglowe na EIMA

 

Teraz Wolin nie jest rejonem Perkoza i ministrowi Balazsowi pewnie nic Pan nie sprzeda.

 

Stanisław Koziorzemski: Zdziwi się Pan! Rejonizacja dealerów – rejonizacją, a do dziś minister Balazs jest moim klientem. On od nikogo innego nie kupi maszyny, nie raz siedzieliśmy razem w nowym kombajnie podczas żniw. To bardzo porządny człowiek biznesu. Transakcje robimy zawsze na słowo. Tego nie da się na papierze wypunktować, tylko po prostu musi być zaufanie. A na to pracuje się latami..

 

 

Pomimo aktywnej sprzedaży maszyn, zajął się Pan jeszcze rolnictwem. I dlaczego zdecydował się Pan na przechowalnictwo zbóż w silosach Riela Polska?

 

Stanisław Koziorzemski: Kiedyś pojawił się u mnie pomysł, aby mieć możliwość pokazania sprzedawanego sprzętu w pracy, w polu. U siebie, nie u kogoś. Zacząłem rozglądać się za ziemią. Kupiłem zaniedbane gospodarstwo, i powoli, przez kilka lat doprowadziłem to do porządku. Był tam dworek, ale na innej umowie. Nie chciałem go, bo był mi niepotrzebny. Zwłaszcza że wisiał oczywiście nad nim konserwator. Doszedłem jednak do wniosku, że po co ma go przejąć ktoś inny, a potem robić nam problemy. Kupiłem i dworek do remontu. Trzeba było więc zrobić tak, aby on wraz z siedliskiem gospodarstwa przynosił profity. Więc zarejestrowaliśmy tam normalny punkt naszego handlu. I tak powstał nasz oddział w Lichtenach.

Gdy pojawiło się gospodarstwo, to i zboże z pola. Trzeba było stawiać magazyny. W branży rolnej wszyscy się znamy. Znam i Krzysztofa Brzozowskiego, którego Riela Polska startowała w podobnym czasie, co my. Nie szukałem innych dostawców silosów, bo wysoką jakość Rieli dobrze znałem. Postawiliśmy więc zbiorniki najpierw na 1,5 tys. ton, czyli 3x po 500 t plus suszarnię i bufor przyjęciowy. Później za kilka lat to się zrobiło za ciasno. Dokupiliśmy jeszcze dwa silosy po tysiąc ton, a w ubiegłym roku wymieniliśmy suszarnię na większą. Damy radę obsłużyć 200-250 ton kukurydzy dziennie na dobę.

 

Duński farmer nie strajkuje. Szczegóły Green Tripartie Agreement – Zielone Porozumienie Trójstronne

 

Czy wszystko działa jak należy?

 

Stanisław Koziorzemski: Tak, jestem zadowolony. Drobne usterki załatwiamy sami, a na większe przyjeżdża na cito serwis Riela Polska. Martwi mnie jedynie korozja silosów w pasie dolnym. Generalnie nie powinna się tam pojawiać. Byłem w wielu obiektach Riela Polska, korozję na styku silosu z betonem widzę po raz pierwszy. Myślę, że Riela Polska honorowo weźmie za to odpowiedzialność.

 

 

Jak wygląda rozkład przychodów w państwa przedsiębiorstwie Perkoz, które ma sprzedaż maszyn, usługi i rolnictwo?

 

Stanisław Koziorzemski: Sprzedaż maszyn daje ok. 80 proc. przychodów. Usługi stanowią mniej niż 20 proc. Uwaga, w serwisie zawsze mamy najnowsze maszyny, wymieniamy je co 3-4 lata z tego względu, żeby pokazać, że są nowoczesne i co potrafią. Zaledwie kilka procent to przychody z gospodarstwa.

 

 

Czy nasi polscy rolnicy są nadal zainteresowani kupnem maszyn na własność, czy zaczyna już coraz częściej pojawiać się zlecenie wykonania usługi?

 

Stanisław Koziorzemski: Cóż, większość maszyn nadal jest kupowana na własność, a przedsiębiorstwa rolne korzystają z leasingu. Nowy kombajn to ok. 2 mln zł, ciągniki to od 200 po 600 tys. zł. Zainteresowanie usługami oczywiście jest, zwłaszcza teraz, gdy branża trochę przysiadła. Generalnie opłacalne jest zawieranie umów wynajmu-leasingu na 3 lata, a po tym okresie, gdy maszyna do nas wraca, jest dalej sprzedawana jako używana.

W naszej ofercie mamy wszystko to, co potrzebuje przedsiębiorca rolny w naszym rejonie do każdego typu zabiegu – od uprawy, poprzez ochronę i zbiór. Jest Kverneland, Unia, Krukowiak, no i oczywiście New Holland.

 

Ubytki naturalne w rolnictwie: kiedy są kosztem podatkowym?

 

Ile Pana gospodarstwo ma hektarów?

 

Stanisław Koziorzemski: To 460 ha, z tego 120 ha łąk i pastwisk, a pozostałe to grunty orne. Tam uprawiamy pszenicę, rzepak, buraki, trawę nasienną, kukurydzę. Moim oczkiem w głowie jest produkcja bydła mięsnego rasy limousine. Zwierzęta pasą się cały rok. Cielaki są przy tych mamkach do wieku 7 miesięcy. Potem młodzież odstawiamy, a krowy zacielamy. Opasy zostają u nas do wieku 2 lat. Potem są sprzedawane. Stado liczy ok 400 sztuk, w tym 180 krów mamek.

 

 

Na ścianie w gabinecie u Pana widzę duży obraz pasącego się stada limousine w malowniczej dolince nad rzeką. Istna sielanka!

 

Stanisław Koziorzemski: Bo i tak rzeczywiście tam jest. Obraz malowany ręcznie przedstawia dolinkę o powierzchni około 50 ha, z rzeczką. Woda przy wypasie to ważna sprawa. Są też drzewa, dają zwierzętom potrzebny cień latem, bo szczęśliwa krówka musi się przecież czasami podrapać i gdzieś lec.

 

 

Dlaczego zainteresował się Pan bydłem mięsnym?

 

Stanisław Koziorzemski: To znowu moje sentymenty z przeszłości. Rodzice mieli inwentarz, więc gdy zdobyłem ziemię, chciałem ją wykorzystać. Naturalne pastwiska aż prosiły się o bydło. W normalnych warunkach wybrałbym produkcję mleka, ale zdecydowałem się na opas, bo mleczna produkcja nie przeszłaby w moim siedlisku. Nie mamy warunków. Chciałem przebudować oborę, ale wspomniany konserwator nie pozwolił nam powiększyć obiektu nawet o przysłowiowy metr. To jest właśnie kuriozum – bo gdyby obiekt rozsypał się ze starości, konserwator nawet by się nie zająknął… Musiałem więc wybrać taki typ hodowli, który pozwoli prowadzić ją pod chmurką.

 

 

Z pełną radością opowiada Pan o swych zajęciach, rolnictwie i stadzie bydła. Widać, że lubi Pan swoją pracę! To już pracoholizm czy hobby?

 

Stanisław Koziorzemski: Sportowcem nie jestem, za to uwielbiam być na polach i doglądać moich zwierząt. Przywiązuję dużą wagę do jakości uprawy pól, do hodowli i jestem tam bardzo często, minimum dwa-trzy razy w tygodniu. Cieszy mnie w ogóle to, że oferuję produkty i usługi dla rolnictwa, którym sam się pasjonuję. Pasja do pracy powoduje, że człowiek jest w sobie wiecznie młody, bo się w ogóle nie męczy przy robocie. Moja praca jest po prostu moim hobby.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał dr Piotr Łuczak

 

 

Reportaże o produktach Riela Polska przeczytasz także tutaj:

 

Jarosław Studziński – postawiłem na najgrubszy ocynk na rynki – Wilczopole Kolonia, Lubelskie

Jan Mac – własna biogazownia, własne ciepło do suszenia zbóż – Resko, Zachodniopomorskie

Zaprol Retkowo –  skup zbóż w płatkach róż – Retkowo, Dolnośląskie

Ampol-Merol – każdego dnia lepsi, także w skupie zbóż – Białogard, Zachodniopomorskie

PRS Rutkowski – już 20 lat na zbożowych silosach Riela Polska – Kałdus, Kujawsko-Pomorskie

Polhoz sp. z o.o. – Szymankowo k. Malborka, Pomorskie

Eugeniusz Taraska, P.W. Lechpol – Szubin, Kujawsko-Pomorskie

Zdrowy Kurczak z Suchowoli – Kizielewszczyzna, Podlaskie

Marian Olejnik, Agropol – Łosiów, Opolskie

Janusz Kasprzak, Rolpol – Uścikowo, Wielkopolskie

Bernard Ginter – Wyczechy, Pomorskie

Sebastian Luber – Wybranowo, Kujawsko-Pomorskie

Kamil Bojakowski – Jelcz Laskowice, Dolnośląskie

dr Józef Śliwa – Żórawina, Dolnośląskie

Przemysław Piasta – Rychnowo, Kujawsko-Pomorskie

DN Green – Dębionek, Kujawsko-Pomorskie

Classic Grain – Janikowo, Kujawsko-Pomorskie

Rajmund Gąsiorek – Radomice, Wielkopolska

Ginter, wialnia bębnowa – Wyczechy, Pomorskie

Jan Domaros – Malinowo, Pomorskie

Adam Lipiński – Domisław, Pomorskie

Grupa producencka GASK – Pyrzyce, Zachodniopomorskie

Firma „Kłos” – Opole, Opolskie

 

 

Adam Lipiński: urządzenia Riela Polska solidnie wykonane

dr Piotr Łuczak – Agrokonsument.pl
Dziennikarz, redaktor i ekonomista.   Specjalizuje się w polityce i ekonomice rolnej.   Założyciel i redaktor naczelny serwisu Agrokonsument.pl należącego do Agro Creative Agency & Media. Szef redakcji Lidera Biznesu – Ogrodniczy Magazyn Branżowy, Grupa MTP.   Pełnił funkcje redaktora naczelnego tytułów: Tygodnik Rolniczy, Profi– profesjonalna technika rolnicza i Agrarlexprawo dla rolnika. Najdłużej pracował w top agrar Polska, w tym także na stanowisku z-cy redaktora naczelnego.  
przeczytaj inne artykuły tego autora
Wydrukuj
PILNE !
Zobacz podobne:

Inni przeczytali również: