Rynek zbożowy w Polsce jest sparaliżowany datą 15 września. Zdaniem polskich rolników, po tym terminie nadal powinien obowiązywać zakaz wwozu i handlu ziarnem z Ukrainy.
Nastroje na polskiej wsi nie są bowiem optymistyczne:
– Cena zbóż w br. spadła drastycznie. Co z tego, że jestem umówiony z kupcem na ok. 1000 zł/t pszenicy konsumpcyjnej, skoro on wycofuje się z kontraktu i mówi: „poczekam, bo po 15 września kupię ziarno z Ukrainy po 600 zł/t” – tak z goryczą w głosie relacjonuje rolnik z okolic Lubelszczyzny.
Wielkopolska Izba Rolnicza wskazuje, że przetwórcy zbóż celowo też zaniżają cenę skupu, gdyż wiedzą, że rolnicy mieli otrzymać rządowe dotacje rekompensujące dołujące ceny zbóż.
Dodajmy, że w wielu magazynach w Polsce zalega jeszcze ziarno z 2022 r. Przyznaje to między innymi Izba Zbożowo-Paszowa. Pisaliśmy o tym tutaj.
Jeszcze rok temu rolnicy zacierali ręce, bo ceny zbóż i oleistych poszybowały. Pszenica z ok. 1400 zł/t dobiła prawie do 2000 zł/t, a rzepak na krótko skoczył z 1500 zł/t do nawet 5000 zł/t.
Jednocześnie tegoroczne żniwa pozwoliły w dużej mierze zebrać ziarno raczej paszowej jakości. Kto ma niesprzedane zboże o lepszych parametrach, chce je przytrzymać.
Konferencja: rozwój współpracy producentów rolnych w ramach łańcucha wartości
Kluczową datą jest 15 września, która albo rynek jeszcze bardziej pogrąży lub da odbicie cenowe. Nie wiadomo jednak, jak potoczy się sytuacja po 15 września. Czy zakaz importu zbóż będzie utrzymany?
Na początku tego miesiąca planowano spotkanie Rady UE w tym temacie. Nieformalnie jednak mówi się o tym, by przepływ zboża otworzyć, ale w formule pilnowanego tranzytu. Kraje Zachodniej Europy próbują w ramach UE forsować pomysł otwarcia granic, bo zainteresowane są zbożem z Ukrainy.
Słowacja jest skłonna poprzeć utrzymanie zakazu. Jednocześnie Rumunia zgłasza się, że mocno rozbudowała możliwość składowania zbóż i jest już w stanie obsłużyć 4 mln t miesięcznie w ramach korytarzy żywnościowych.
Na spotkaniu w Ministerstwie Żywności i Rolnictwa RFN redakcja Agrokonsument.pl rozmawialiśmy m.in. z Cornelią Bernds, szefową Dyrektoriatu 62, odpowiedzialnego za tematykę współpracy międzynarodowej i światowego bezpieczeństwa żywnościowego.
Oto priorytety, który tutejszy resort kładzie na stół – będzie mieć to z pewnością wagę w stanowisku RFN.
Zdaniem eksportów z niemieckiego resortu rolniczego temat ukraińskiego zboża w UE należy rozpatrywać tak:
Dlaczego akurat taki „zielony” kierunek myślenia jest reprezentowany przez Niemcy? Jest to z pewnością pokłosie mocnego oparcia się na faktach. A te są następujące: człowiek negatywnie oddziaływuje przez swą dotychczasową działalność na klimat planety.
Można powstrzymać lub spowolnić te negatywne zmiany, działając wielokierunkowo. Skoro więc Niemcy zdecydowały być do 2050 r. być krajem neutralnym klimatycznie, forsują taką właśnie wizję w Unii Europejskiej.
I trzeba przyznać, mają asa w rękawie.
Wszak RFN od lat tradycyjne najwięcej dokłada do wspólnego budżetu UE. Udział Niemiec wynosi 23,8% i po Brexicie wzrosł o 4%.
Nie ma więc co się na nich za to obrażać. Tym bardziej, że Polska jest największym beneficjentem unijnym.
Według danych za 2021 r. zainkasowaliśmy 12,9 mld euro, co odpowiadało 2,3% naszego krajowego PKB. Tyle, co rocznie wydajemy na nasze wojsko.
Dyskutujmy więc, czy forsowany w UE kierunek dla rolnictwa jest właściwy. Przedstawiajmy nasze argumenty.
Z tym jednak, jak wiemy, jest obecnie kiepsko. Zarówno na poziomie rządowym, jak i samorządowym. Rozdrobnienie polskich rolniczych organizacji branżowych jest skutecznie wykorzystywana przez naszych decydentów.
Czas to zmienić!
***
Dyskusja odbyła się podczas międzynarodowej konferencji w Berlinie pt. „Food Security – the future of agriculture”, którą w dniach 3-9 września zorganizował Goethe Institut przy współudziale Ministerstwa Spraw Zagranicznych RFN.
Dr Piotr Łuczak z redakcji: Agrokonsument.pl i Lider Biznesu – Ogrodniczy Magazyn Branżowy został zaproszony na to wydarzenie jako jedyny dziennikarz z Polski.