Przed laty, 3 października nasi sąsiedzi zza Odry ustanowili święto narodowe: w ten sposób czci się wydarzenie z 1990 r., będące efektem upadku muru berlińskiego. Nie byłoby to możliwe bez zrywu „Solidarności” w Polsce.
Oficjalne obchody Dnia Jedności Niemiec w Polsce miały tradycyjnie miejsce w Ambasadzie RFN w Warszawie. Zaproszono na nie redakcję Agrokonsument.pl
Ambasada Niemiec w Warszawie znajduje się na ul. Jazdów 12. To zaledwie kilka minut od kompleksu budynków naszego Sejmu.
Przed wejściem do ambasady oczekiwała długa kolejka.
Po koniecznej kontroli wchodzimy do długiego hallu. Zgodnie z dyplomatyczną etykietą, wita nas Ambasador RFN. To dr Thomas Bagger wraz z małżonką, który urzęduje oficjalnie od lipca br.
W dalszej części spotkania okazują się oni bardzo sympatycznymi gospodarzami, z którymi ucinamy sobie ciekawą rozmowę o sytuacji gospodarczej naszych obu krajów.
Uścisk dłoni wymieniamy także z drugim gospodarzem spotkania – Andy Grote, Senatora ds. Wewnętrznych i Sportu Wolnego i Hanzeatyckiego Miasta Hamburga. Później przechodzimy do ogrodów Ambasady, gdzie w obszernym namiocie czekają już licznie zebrani goście.
Ceremonia spotkania zaczyna się. Orkiestra reprezentacyjna Wojska Polskiego gra hymny narodowe Niemiec i Polski. Później wygłoszone są oficjalne przemówienia.
Słyszymy, że Niemcy – przynajmniej oficjalnie – zdają sobie sprawę z zagrożenia, jaki dla wolnej Europy stanowi putinowska Rosja. Płyną zapewnienia o pomocy na różnych szczeblach dla Kijowa.
My, Polacy, jesteśmy docenieni za wkład w demokratyczne przemiany w tej części Europy.
Widać, innego zdania są nasze państwowe władze: na spotkanie do Ambasady nikt nie przybył…
Jest też symptomatyczne, że już od kilku lat Ambasada zaprasza powstańców warszawskich na swe przyjęcia jubileuszowe. Chwytający za serce to gest, gdy są oni podejmowani jak bohaterowie dwóch nacji; z najwyższym pietyzmem i szacunkiem zajmują się nimi niemieccy gospodarze.
Podczas rautu rozmawialiśmy m.in. z powstańcem Leszkiem Żukowskim pseudonim ‘Antek’.
W jego opinii, trzeba żyć do przodu; nie można winić obecnych Niemców za zbrodnie ich przodków.
Panu Leszkowi należy się szacun za takie podejście; widać, że stosuje je w praktyce. Ze smakiem wypija małe piwo, trącając się pucharem z żoną ambasadora RFN.
Po oficjalnej części nadchodzi to, na co wszyscy najbardziej czekali. Swobodne rozmowy. Dyplomaci, biznes, trochę polityki (Trzaskowski, Hołownia), są też celebryci i przedstawiciele służb mundurowych; wyróżniają się attache wojskowi poszczególnych krajów. Mix językowy, istna językowa wieża Babel.
Jest też okazja do spróbowania smakołyków gospodarzy.
W podobnym wydarzeniu w Ambasadzie RFN bierzemy udział nie pierwszy raz. Tak jak i w wielu innych spotkaniach z Niemcami.
Wbrew temu, co niektórzy próbują nam wmówić, ta nacja, mieszkająca za Odrą, nie gryzie. Możemy na przyjacielskiej stopie spotkać się i rozmawiać, ba, nawet śmiać się z tych samych dowcipów. To ludzie jak my.
Powinniśmy bardziej docenić to, że przyszło nam żyć w takich czasach, że możemy mieć w ręku kieliszek szampana i stuknąć się nim z kolegą z Niemiec, zamiast zaciskać w dłoni kolbę karabinu i łypać na siebie z okopów.
Należy się też hołd wcześniejszym pokoleniom, w tym powstańcom warszawskim. Za ich odwagę i cenę, jaką zapłacili. Oni takiego szczęścia jak my, nie mieli.
Może to zabrzmi banalnie, ale tu i teraz trzeba budować zgodnie naszą międzynarodową współpracę dla dobra nas samych i naszych dzieci.
Rozbudzić nienawiść jest bardzo łatwo. Demony nienawiści co rusz ulatują spod wieka puszki Pandory; przy tym wieku chętnie majstrują co rusz żądni władzy niektórzy politycy.
Brexit i jego skutki: USA celuje w rynek żywnościowy Wielkiej Brytanii